Nigdy mnie nie ciągnęło do zwiedzania wielkich stolic europejskich. Nie lubię tłumów na ulicach, nie lubię hałasu wielkomiejskiego, gubię się w tym tłumie i czuję strach przed tym wielkim wspaniałym światem. Przeraża mnie galopada, zaliczanie kolejnych zabytków, muzeów, parków, placów, pomników… Zdecydowanie bardziej pociągają mnie kraje północy, niż południa. Ale nie podróżuję. Powodów jest wiele. Nie mam zresztą okazji do podróżowania. Urodziłam się w złym miejscu, w złym czasie, w złych okolicznościach przyrody…
Moje zainteresowania wielkim wspaniałym światem ograniczają się do podróży literackich i internetowych. Lubię przeglądać albumy i przewodniki turystyczne. Lubię przyglądać się fotografiom i podczytywać ciekawe opisy i anegdoty. Lubię, kiedy album lub przewodnik pokazuje mi oprócz absolutnych „trzeba zobaczyć”, mniej znane strony świata.
„Spacerownik historyczny. Barcelona. Miasto, ludzie, książka, film” Marka Pernala przeglądałam i podczytywałam od kilku tygodni. Autor przygotował bogato ilustrowany przewodnik po stolicy Katalonii, który uważam za świetne wydawnictwo. Pokazuje ono Barcelonę od tej wielce znanej, ale i tej mało znanej strony. Fajną i trafioną rzeczą było ze strony autora zamieszczenie odnośników literackich i filmowych. Okazuje się, że całkiem sporo książek mówi o Barcelonie.Marek Pernal był konsulem generalnym RP w Barcelonie, ale jego przewodnik wcale nie ma charakteru osobistego. Wręcz przeciwnie, to wydawnictwo wszechstronne, bogate w wiedzę historyczną, architektoniczną i kulturową. Autor zaproponował w nim 18 tras turystycznych, które obfitują w tysiące zabytków i miejsc niezwykle urokliwych. Można się przejść osławioną Ramblą, można zwiedzać Dzielnicę Gotycką, Stary Port, nadmorskie plaże. Autor oczywiście poświęca też uwagę kościołowi Sagrada Familia i Parkowi Güell – chyba najbardziej kojarzonym zabytkom Barcelony. Moją uwagę przykuła trasa wiodąca na Tibidabo – wzniesienie widoczne z niemal każdego punktu miasta, oraz wycieczka na Masyw Montserrat. Również cmentarz Cementiri del Sud-Oest wydał mi się ciekawą alternatywą turystyczną dla takich osób jak ja, stroniących od zgiełku zabytków koniecznych do zobaczenia. Jeden z rozdziałów w przewodniku został poświęcony Camp Nou, ale piłka nożna mnie kompletnie nie interesuje, więc nie podzielam zachwytu nad tym stadionem, tak jak nie podzielam zachwytu nad jakimkolwiek meczem jakichkolwiek gwiazd. (W ogóle nie pojmuję, po jakiego czorta 20 facetów lata po boisku i próbuje trafić w piłkę, a 2 kołków stoi w bramkach, do których podczas 90 minut bardzo rzadko trafiają piłki? No, czym tu się zachwycać?)
Owszem, Barcelona musi być pięknym miastem. Już sam fakt, że to miasto, gdzie gotyk i modernizm królują, pobudza moją wyobraźnię. Ale, gdybym miała możliwość i wybór, uciekłabym w odludne i chłodniejsze miejsca…
Autor sugeruje, zresztą chyba słusznie, aby każdy wybierający się do Barcelony, wziął ze sobą dobrą lornetkę i aparat z solidnym zoomem. Tylko wtedy można dostrzec miliony szczególików, niewidocznych z daleka. Zwiedzanie wszystkich tras wymaga sporej ilości czasu. Pewnie, gdybym miała taką możliwość, każdą z tras przemierzyłabym po kilka razy. Wątpię, aby za jednym razem udało się dostrzec to wszystko, czym Barcelona może zachwycić. Nasuwa mi się na myśl słowo: przepych. Tak, Barcelona to miasto przepychu, ale nie większego zapewne, niż przepych Paryża, Wiednia czy Rzymu. W Barcelonie ślady historii dostrzegalne są niemal w każdym zakątku. Myślę, że aby zwiedzić i poznać to miasto, nie wystarczy kilku czy kilkunastodniowa wycieczka. Autor spędził w Barcelonie 4 lata, a i tak wydaje mu się, że całej Barcelony jednak nie poznał.
Z czym mi się kojarzy Barcelona? Z Joan’em Miro i jego surrealistycznymi działami. Z fantastycznym wykonaniem przez Freddie’go Mercury i Montserrat Caballé utworu „Barcelona” z okazji Letnich Igrzysk Olimpijskich w 1992 r. Kojarzy mi się również z filmem Woody’ego Allena „Vicky Cristina Barcelona”. Czas chyba sięgnąć po literaturę, choć akurat niejaki Carlos Ruiz Zafon w ogóle mnie nie pociąga, ale Ildefonso Falcones już bardziej.